"[Functional medicine] is not for everyone. You have to admit first, before healing, that much of what we suffer from is self-inflicted: poor diet choices, lack of exercise, and focus on work and career, not on family and relationships. But because we choose these things we can, by choice, go back to a healthier way of being." - Dr. Dan Kalish

niedziela, 25 stycznia 2015

"Ukryte Terapie" Jerzy Zięba - opinia

Słabo wychodzi mi pisanie recenzji czy opiniowanie książek jednak wśród studentów dietetyki pojawiają się pytania skąd czerpać wiarygodne informacje bądź jakie książki polecają inni. W niniejszym wpisie podzielę się z Wami moją opinią na temat książki Jerzego Zięby "Ukryte Terapie" która wśród zwolenników medycyny konwencjonalnej budzi kontrowersje, a wśród innych podziw. Książka jak każda ma wady i zalety. Zależy kto czego szuka. Czy warto kupić Ukryte Terapie?
Pierwsza uwaga jaka wydaje mi się najważniejsza do uwzględnienia przy ocenie UT jest sprawa witaminy C (w skrócie VC) i jej właściwości terapeutyczne wobec chorób nowotworowych. Na uczelniach medycznych czy związanych z żywieniem człowieka w Polsce student prawdopodobnie nie zostanie zapoznany z mechanizmem działania VC i jej potencjalnych właściwości. Z tego powodu dla wielu ludzi, którzy swoją wiedzę opierają tylko na medycynie "opartej wyłącznie na dowodach" (w dużej mierze jest to taka, która zostanie im przedstawiona) budzi śmiech. Bo przecież jak wlew z soli kwasu askorbinowego może leczyć bądź stanowić element terapii nowotworowej? Przecież jeśli byłoby to potwierdzone w badaniach to takie wlewy wykonywałoby się w szpitalach czy uczyłoby się o tym studentów medycyny. Opisy przypadków wyleczenia choroby nowotworowej z użyciem samej, dożylnie podanej soli kwasu askorbinowego bądź w kombinacji z innymi elementami terapii (np. naświetlanie czy chemioterapia) są dostępne (niestety duża część za opłatą) w internecie. Ok i znowu słyszymy... Gdzie są randomizowane badania kliniczne z podwójnie ślepą próbą? Ojej, serio... Ile one kosztują i kto na to da pieniądze? Na pewno nie branża farmaceutyczna. I tutaj znowu się pojawią głosy; "aha aha, że branża farmaceutyczna to wielki spisek a my jesteśmy truci a nie leczeni?" Hejterzy cały czas będą mieli jakieś argumenty a co najlepsze - opierają je na powierzchownym poznaniu tematyki, niektórzy nawet przed poznaniem tematu rozwijają sobie daną opinię i trzymają się jej tak kurczowo, że nawet późniejsze przedstawienie im dowodów nie zmienia ich toku myślenia. Musimy przecież jakoś logicznie podchodzić do problemu, przyjmować pewne założenia które będą czynić krytykę/opinię konstruktywną. Wymaga to czasu, zaangażowania i przemyśleń. Przeciwieństwem jest zwykła paplanina pozbawiona jakiejkolwiek refleksji i wiedzy. Jest to jeden z najczęstszych błędów jaki widoczny jest nie tylko wśród  naukowców(!) ale także dopiero rozpoczynających naukę studentów. Kolejny argument to brak recenzji książki co w oczach niektórych czyni ją bezwartościową. Jeśli ktoś musi Ci pokazać kciuka w górę albo w dół byś wiedział w co wierzyć a w co nie to sorry ale szału nie zrobisz w medycynie czy dietetyce. Będziesz tylko popychanym pionkiem. Każda książka, badanie czy naukowy artykuł przeglądowy niesie ze sobą pewne informacje, a od odbiorcy zależy czy uzna je za wiarygodne czy nie*. W tym miejscu pojawia się najważniejsza cecha, której brak często dyskwalifikuje pozycję i jest nią literatura odwołująca. Zięba w swej książce podaje piśmiennictwo na podstawie której ją napisał. Jeśli więc chcesz sprawdzić wiarygodność niesionej treści zajrzyj do przypisanej literatury. Bądź sobie samemu recenzentem. Opiniowanie dorobku naukowego czy publikacji nieważne czy pozytywne czy negatywne bez zaznajomienia się z nią jest głupie, śmieszne i świadczy jedynie o opiniującym.


Może też warto poznać relację między branżą farmaceutyczną a systemem medycznym na świecie i w Polsce? Niektórym się po prostu nie chce. Wracając do książki... To co mnie się w niej spodobało to literatura którą mogę w każdej chwili sprawdzić w internecie. Większość z niej jest ogólnie dostępna, niektóre za opłatą, a do niektórych po prostu się nie dojdzie.

Cechą pozytywną dla typowego Kowalskiego jest sposób przekazywania treści. Książki Jerzego Zięby prościej napisać się nie da. Zrozumie ją każdy. Dla mnie osobiście jest to wada a nie zaleta. W moim przekonaniu upraszczanie i generalizacja prowadzą do błędnych wniosków. Oczywiście nie zaprzeczam, że dzięki temu książka jest świetną pozycją dla kogoś nieobeznanego w temacie. Czego mnie brakuje w książce? Zwykła informacja "podawanie związku X pacjentom cierpiącym na Y powodowało wyleczenie u Z (%) w grupie badanej" dla mnie nie wiele znaczy. Taki zbiór możemy bez problemu znaleźć w internecie wpisując nazwę substancji i choroby. Lubię wiedzieć dlaczego coś działa, jakie mechanizmy za to odpowiadają, czy to jest odpowiedź na poziomie hormonalnym czy związana z ekspresją konkretnych genów itp. Tego w książce Jerzego brakuje, ale jak sam pisze na początku jego publikacja jest jedynie zbiorem informacji a nie podręcznikiem medycznym.

Czytając książkę można odnieść wrażenie, że jest ona nie tyle co zbiorem informacji ale przemyśleń samego autora na temat systemu nauki i medycyny. Jest to kolejna wada w moich oczach. Zamieszczenie pytania retorycznego czy własnego przemyślenia może być dla czytelnika dodatkiem zwracającym jego myśli w konkretnym kierunku. Niestety w książce UT znajdują się całe akapity niosące niskiej wartości przekaz. Prawdę mówiąc z tego powodu niechętnie wracałem do kontynuacji czytania. Warto byłoby zredagować te akapity.

Czego ciekawego można dowiedzieć się z książki? Autor powierzchownie opisuje znaczenie jakie niesie ze sobą utrzymanie odpowiedniego stosunku między poszczególnymi witaminami oraz jakie konsekwencje wynikają z zaburzenia tych proporcji bądź hipowitaminozy. To co mnie się spodobało to informacje na temat niektórych właściwości witamin. W tym punkcie przyznam, że wyciągnąłem największą lekcję.

Z książki na 100% skorzystają te osoby, które cierpią same lub ktoś z ich rodziny na choroby układu krwionośnego, nerwowego, kości a zwłaszcza którąś z chorób nowotworowych. Cały pomysł z napisaniem tego wpisu pojawił się głównie ze względu na ostatnią grupę. Będąc kilka dni temu w wojewódzkim centrum onkologicznym w poczekalni stoi przede mną starsza kobieta u której męża jak mi się wydaje zdiagnozowano dopiero nowotwór, prawdopodobnie prostaty. Przerzuty do m.in. do płuc, wątroby. Obok siedzi druga pani, starsza, lepiej się trzyma, ale z twarzą identyczną jakby dopiero co ktoś wydał wyrok. Całe poczekalnie wydają się wypełnione ludźmi którzy tylko czekają na śmierć, a jedyne gdzie szukają ratunku to lekarstwa przepisywane od lekarzy, które zostały przepisane przez branże farmaceutyczne. Nic się tutaj nie zmieni, w Polsce z roku na rok jest coraz więcej nowotworów. Na świecie - podobnie. Stany Zjednoczone wydały 200 miliardów na badania, na walkę z nowotworami. Efekt końcowy - wzrost liczby zachorowań na nowotwory. Polscy 'lekarze' wyciągnęli z tego taką oto lekcje;
"Ogłoszony w 1971 roku przez prezydenta Richarda Nixona w USA plan "The war against cancer", czy w roku 2000 przez prezydenta Chiraca we Francji "Plan cancer" zapoczątkowały w obu krajach spektakularny postęp w wynikach leczenia nowotworów"
Postęp? Aaa, może ekonomiczny bo więcej lekarstw się sprzeda. Chorujący na nowotwory to nie tylko pacjenci, ale głównie ofiary naszego spartaczonego systemu medycznego. Źródła rządowe nie informują o tym jak powinna wyglądać profilaktyka nowotworowa ze strony najważniejszej - dietetycznej. Patrząc na te kobiety wziąłem kawałek karteczki i napisałem jednej i drugiej "Ukryte Terapie" Jerzy Zięba i powiedziałem by je kupiły. Ta książka prawdopodobnie będzie pierwszym lub jedynym źródłem informacji dla nich o tym jak mają leczyć nowotwór. Lekarze nie mają czasu na mówienie co jeść, co robić itp. Teraz jest przecież jeszcze gorzej. Zmiany jakie wprowadzone zostały w 2015 roku w Podstawowej Opiece Zdrowotnej dodatkowo skracają czas jaki lekarz przeznacza na jednego pacjenta. Pomijając to, że mało który lekarz jest świadomy związku miedzy odżywianiem a zdrowiem człowieka.

Kobieta: A co to za książka? Ziołolecznictwo?
Ja: Nie, można powiedzieć że jest o prawidłowym żywieniu, witaminach
K: A myśli pan że da się wyleczyć?
Nie jestem lekarzem, niech pani przeczyta tą książkę i porozmawia z onkologiem
K: A myśli pan że jest jakaś szansa na wyleczenie? PSA wyszło lekko ponad 4 (jakieś 4,5)
ponad 4? (siedzimy w poczekalni przed gabinetem w których wykonywane są zastrzyki z lekami)
K: tak
To nie wiele ale niech pani rozmawia z onkologiem nie jestem lekarzem

Pomińmy to że wartość ta może o niczym nie świadczyć. Norma to 0,0-4,0 ng/ml (oraz 4,0-10 ng/ml dla 3% mężczyzn powyżej 40 roku życia) mimo tego z zachowania kobiety można się domyśleć, że obawy potwierdzone zostały biopsją.

Wynik PSA (choć nie musi) u męża tej pani wskazuje na to że jest on w początkowym stadium, a nowo utworzona tkanka jest niewielka. Mimo tego słychać pytanie czy jest szansa na wyleczenie. Pewnie że jest tylko kto ma tym ludziom wskazać prawidłowy kierunek terapii nowotworowej? Lekarz wskaże chemio-, radioterapię lub operacyjne wycięcie nowotworu. To wszystko. Zero słowa o czynnikach zagrożenia czy możliwych terapiach wspomagających lub alternatywnych. Książka "Ukryte Terapie" przedstawia te alternatywy prostym przekazem, który zrozumiany zostanie nawet przez tych całkowicie nieświadomych pacjentów.

*Oczywiście nie uważam ze recenzje są złe.

7 komentarzy:

  1. http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25848948
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25157954
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/24969544
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/24571058
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25220574

    A jednak jakieś badania się prowadzi na temat witaminy C w leczeniu onkologicznym. Na tym etapie jednak dużym nadużyciem jest pisanie, że witamina C leczy raka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak się odnieść do tego artykułu? http://zielarniaimbir.blogspot.com/2015/07/witamina-c-od-szkorbutu-do-leczenia.html Pełno takich w necie, nie wiadomo już gdzie prawda lezy...

      Usuń
    2. Jeśli mogę coś dodać ,proszę czytać książkę ze zrozumieniem .Witamina C nie leczy,nie jest nawet lekarstwem ,nawet nie witaminą-to jest środek odżywczy.Ale z całą pewnością bardzo wspomaga leczenie ,a jej niedobory w organizmie powodują brak odporności organizmu na walkę z chorobami.

      Usuń
  2. Jakiś czas temu zastanawiałem się nad swoimi słowami odnośnie witaminy C i faktycznie, stwierdzenie, że VC leczy raka jest nadużyciem, gdyż zbyt mało badań pod tym względem przeprowadzono, aczkolwiek te obecne są już obiecujące i warto dalej badać właściwości antykancerogenne tego związku. Szczególne dowody są dostępne w badaniach in vitro, in vivo jest mniej lub są płatne (Riordan clinic). Jednak te, które są dostępne sa naprawdę ciekawe i dowodzą tego, że witamina C w (również bez dodatkowego leczenia chemoterapeutycznego i/lub radioterapii) doprowadzała do remisji nowotworów różnego rodzaju np,:
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1405876/
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/1104207

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy znajdę gdzieś "ukryte terapie" taniej niz tu? http://www.zielarnialublin.pl/232,jerzy-zieba-ukryte-terapie-ksiazka-.html

    OdpowiedzUsuń
  4. O co chodzi z tą zielarnią z Lublina - są wszędze?

    OdpowiedzUsuń