"[Functional medicine] is not for everyone. You have to admit first, before healing, that much of what we suffer from is self-inflicted: poor diet choices, lack of exercise, and focus on work and career, not on family and relationships. But because we choose these things we can, by choice, go back to a healthier way of being." - Dr. Dan Kalish

sobota, 17 maja 2014

Piramida Żywieniowa - bo ważniejszy jest pieniądz

źródło: ustaldiete.pl
Piramida żywienia to jeden tylko pieniądz. Stany Zjednoczone, Agencja Żywności i Leków boją się przyznać, że od ponad 40 lat wprowadzają społeczeństwo w błąd. Dwa: na stołkach FDA siedzą byli właściciele znanych firm lub pracownicy pracujący tam wcześniej na wysokich stanowiskach (np. Margaret Miller do 1989 będąca kierownikiem labolatoriów Monsanto, od tamtej pory do dziś jest szefem oddziału urzędu do spraw żywności i leków (FDA) czy Michael Taylor, który po 'przejścu' z Monsanto do FDA odrzucił decyzję urzędu na znakowanie żywności GMO). Zboża są najbardziej finansowanymi roślinami uprawnymi w Stanach. O nie opiera się także produkcja mięsa. Dlatego wszelkie produkty końcowe wytwarzane przykładowo z kukurydzy są dużo tańsze niż przykładowo kilogram bananów. Teraz wszystko opiera się już o kasę. Pieniądze są ważniejsze od zdrowia i życia ludzi. Świetnie przedstawione jest to w filmie dr. Stanisława Burzyńskiego pt. "Rak to poważny biznes" - Polaka, który wynalazł lek na nowotwory, także te uznawane obecnie za nieuleczalne czy w filmie "Korporacyjna żywność" w reżyserii Roberta Kennera.


Jak można podejmować tak błędne decyzje podczas gdy mamy tyle dowodów na potwierdzenie tego, że jesteśmy w błędzie? Czy Amerykanie nie mają naukowców, którzy zauważają to? Mają. Ale liczą się pieniądze. Czy Polska nie ma odpowiednio dużo dobrych specjalistów by na temat piramidy żywienia oraz kontrowersji wokół niej słyszeli z innego źródła niż to, co narzuciła im uczelnia w czasach studiów? Z skryptów studenckich dowiemy się tylko o dziwnych i sztywnych regułach czy normach pochodzących z FDA czy WHO. Innym faktem jest, że doktorzy nie mają aż tak dużo czasu na naukę dla osoby własnej niż wymaga od nich sama uczelnia. Spędzają dużo czasu pisząc prace naukowe, których każdy doktor musi napisać określoną ilość każdego roku. Po drugie wielu "naukowców" nie czuje w ogóle jako takiego powołania do nauki. Trzecim możliwym powodem problemu tu opisywanego jest to, że często uczony przyjmie pierwszy poznany mu punkt widzenia pod względem danej kwestrii jako prawdę objawioną mimo tego, że nie zapoznał się z dowodami drugiej strony. Jaka jest prawda? Co jest powodem sztywnego nauczania na uczelniach Polskich? Nie wiem, ale wydaje mi się że niektórzy boją się wyjść przed szereg lub nawet przeciwko jemu i powiedzieć prawdę co myślą. Chyba że myślą tak jak inni chcą by myśleli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz